8.VI 2013r wystartował maraton w Głuszycy organizowany przez Macieja Grabka. Dla mnie niestety jest to najprawdopodobniej ostatni maraton w tym roku z racji narodzin drugiego Dziecka. Tak więc wiele sobie po nim obiecywałem. Częściowo się rozczarowałem. Nie chodzi tu o organizację gdyż ta jest na dobrej średniej. Po prostu Maciej Grabek adresuje swoje maratony do mniej objeżdżonym technicznie Bikerów, stąd trasy są łatwe technicznie chwilami wręcz przypominają jazdę po szutrowych autostradach. I tu po troszę tak było. Początek maratonu był obiecujący: na dystansie wspólnym dla mini/mega/giga a więc na pierwszych 27km było kilka przyjemnych zjazdów i ścieżek. Po rozjeździe trasa jakby „oklapła”: owszem kondycyjnie była wymagająca (błoto które mocno muliło na podjazdach), interwałowa, długi podjazd po rozjeździe mini/mega potem szarpanie się ze wspomnianym błotem i krótkimi wzniosami. Nudziło mnie nabijanie kilometrów po wygodnych szutrach w górę i w dół. Nawet osławiony, cztero i pół kilometrowy, singiel nie osłodził zbytnio jazdy: ot znany już z poprzednich edycji element smakujący jednak najlepiej z „przyprawami” a nie „soute”… Po raz kolejny przekonałem się też że ważna jest, w miarę, równość umiejętności technicznych startujących: w tym cyklu rozstrzał umiejętności jest tak duży że nie możesz być pewny bezpieczeństwa wyprzedzania czy nawet jazdy w kolumnie. Trasa była wybitnie łatwa a na forum zdarzali się zawodnicy narzekający na jej ciężkość… No cóż: cykl ten jest bardzo potrzebny: jest przedszkolem MTB na Polskim rynku maratonów i niech tak zostanie. Dla objeżdżonych, wymagających technicznych doznań, Bikerów jest Grzegorz Golonko który jest chwalony za schemat startu i ciekawość tras: UCI już dostrzegła tę jakość. Szkoda że PZKol tego nie widzi…
Odbiegłem od tematu…
Jechało mi się wyśmienicie: pojechałem dystans mega pomimo założenia giga. Przyczyną skrócenia dystansu jest wcześniej wspomniana nuda techniczna na pętli (Grabek organizacyjnie idzie na skróty każąc Gigowiczom po prostu powtarzać pętlę mega). Po podjęciu tej decyzji przyspieszyłem aby w pełni wykorzystać zasób sił. Zaowocowało to wysokim miejscem (45 w generalce 20 w M3) jak na moje możliwości w tym roku.
Wielką przyjemnością było wyprzedzanie Megowiczów zaskoczonych moim tempem jazdy na ostatnich dwudziestu kilometrach oraz szybkością zjeżdżania pomimo błotnistych warunków. W ogóle w tym roku zjazdy, podjazdy i tempo na prostych odcinkach mi dobrze wychodzą: przyczyną tych pozytywnych zmian jest rower: dzięki uprzejmości f-my Fokus i f-my Wertykal zakupiłem rower Fokus SUPERBUD 29er na dobrych warunkach finansowych wraz z fittingiem w systemie RETUL. SUPERBUD to wydajny full na dużym kole. Nie sądziłem że ten zakup wraz z poprawnym ułożeniem pozycji na rowerze może mieć taki wpływ na uwolnienie moich umiejętności jazdy. Wielkim zawodnikiem nie jestem: po prostu trochę bardziej zaawansowanym amatorem. Jeżdżę przede wszystkim dla przyjemności i dopalenia stresu dnia codziennego. Sądziłem że amator nie potrzebuje „fajerwerków”. Myliłem się. Zawodowcy są ustawieni od podstaw: żywienie, aktywność, treningi, układ dnia itd… Amatorzy pracują, mają dzieci, dieta zwykle pozostawia wiele do życzenia. Dochodzą specyficzne problemy zdrowotne spowodowane charakterem pracy. Tym ważniejsze jest prawidłowe ustawienie roweru: sportem mamy sobie pomóc a nie „dojechać się” na koniec dnia.
Przemek Maciejowski
Wertykal BikeBoard team