Syndrom dnia wczorajszego
„Maraton kwitnących sadów” – ta łatka przylgnęła do tego maratonu w zeszłym roku z powodu nieco opóźnionej wiosny. W tym roku owszem kwiecie było ale nieco już przejrzałe zmęczone kilkudniowymi opadami deszczu tuż przed maratonem. Jak można było się spodziewać trasa, już przewiana, ale łąki i grunty sadów mocno nasiąknięte wodą muliły wszelkie próby sprintów czy mocniejszych przyspieszeń. Frekwencja dopisała: łącznie na starcie wg strony organizatora zameldowało się przeszło czterystu zawodników i zawodniczek na wszystkich dystansach. Wykresy i mapki nie do końca oddają charakter tego maratonu: zmarszczki widoczne na wykresie przewyższeń to 100-200 metrowej długości ścianki o dużym nachyleniu i miękka nasiąkniętą wodą deszczową darń trawno-lessowa. Nie było łatwo: wybite interwały, konieczna umiejętność szybkich redukcji, przewidywania potrzebnego przełożenia. Trasa bardzo urozmaicona i kręta, podobna charakterem nieco do wyścigu na szosie gdzie nie ma ani chwili na wytchnienie: cały czas trzeba pracować, być w tempie, kontrolować, przewidywać. Niewiele miejsc na jedzenie a jeśli już to krótkie odcinki łącznikowe na asfalcie czy chwilę po szutrze. Nie raz z opakowaniem żela lub batona, jedzonego na raty, lub w zębach przepedałowałem więcej niż planowałem. Nasz team dziś był nieco osłabiony: A to podczas zawodów wyszło że coś z gardłem nie tak i kaszel zmusił jednego z teamowców do zwolnienia i spokojnego ukończenia zawodów, a to niedospanie a to no właśnie… Tytułowy syndrom dnia poprzedniego… Dotyczył on zarówno zawodów jak i mnie: zawodów bo wspomniana już wcześniej pogoda zrobiła z trasy gąbkę dnia poprzedniego. A mnie… bo miałem rodzinne spotkanie na którym nie popija się izotoników tylko… hipertoniki o doskonałych właściwościach zakwaszających, cudownym smaku świeżych malin i o zawartości wody ok. 40%… Więc przez pierwsze 1,5h nie mogłem się rozkręcić. Do tego czasu byłem ostatnim reprezentantem naszego teamu w klasyfikacji. Dopiero po tym czasie noga zaczęła podawać lepiej i zakończyłem zawody na przyzwoitym 7miejscu w kategorii i 30 w generalce. Postaram się następnym razem prezentować bardziej sportową formę i zachowanie… 😛